Część 12. Shikatema, ha.

- Boże, co ja robię ?
- Temari, wszystko dobrze ?
- Nie, nie jest dobrze ! Ino ! Ugh ugh ugh ugh ugh. Możliwe, że straciłam osta-ugh ugh ugh-tnią szansę ! Przecież ja go nadal kocham ! Przecież nie umiem bez niego żyć !
- Temari...
- Ja chcę umrzeć. I... muszę iść Ugh ugh ugh.. Słabo mi. - dziewczyna położyła kwiaty na stole, szybko wstała potykając się o fotel i wybiegła z pokoju, a następnie z domu.
Pędziła alejkami w stronę domu chłopaka, lecz po paru metrach zaczęła iść, gdyż nie mogła oddychać. Łzy lały jej się po twarzy, obraz rozmazywał. Docierając do budynku w którym mieszkał chłopak stanęła i zaczęła się dusić. Po paru chwilach kaszel przeszedł, a dziewczyna mogła złapać oddech. Podbiegła do drzwi i rzuciła się na nie, po czym spokojnie opadła na ziemię bardzo płacząc.
- Boże, co ja robię? Co ja robię? Weźmie mnie za jakaś idiotkę. Boże, boże. - myślała dziewczyna, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Stanął w nich chłopak metr siedemdziesiąt. Dziewczyna lekko podniosła się, po czym gwałtownym ruchem wyskoczyła i wtuliła się w tors chłopaka.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, ugh ugh ugh ugh ugh ugh ugh przepraszam. Byłam głupia, przepraszam. Błagam, wybacz mi tamto, przepraszam ugh ugh ugh ugh.
- Czego tu szukasz ?
- Przepraszam Cię.
- Mam tego dość. Dość tego jak mnie traktujesz.
- Proszę... - pod dziewczyną ugięły się nogi. Upadła na ziemię i oparła głowę o nogę chłopaka.
- Zostaw mnie. Tym razem to już na zawsze.
- Shikamaru, nie żartuj ugh ugh ugh ugh.
- Nie żartuję. Zostaw. - Brunet odtrącił dziewczynę, a ta upadła w kałużę błota. - O jak mi przykro. Wylałem tu dwa garnki wody.
-Ja... - dziewczyna zaczęła się trząść - Rozważałam... eutanazję.
- Co ?!
- Nie ugh ugh drzyj się.
- Wejdź.
Dziewczyna wstała i zaczęła otrzepywać się z błota.
- Czekaj, przyniosę ręcznik.
Chłopak udał się w głąb mieszkania. Poszedł do łazienki, sięgnął czysty ręcznik i przyniósł go Temari.
- Trzymaj. - rzucił w jej stronę, po czym wskazał gestem głowy, że może wejść.
Usiedli oboje na kanapie. Po 5 minutach niezręcznej ciszy Shikamaru odezwał się.
- Dlaczego ?
- Co dlaczego ?
- Dlaczego eutanazja ?
- Rozmawiałam o tym miesiąc temu z Hokage. Mówiła ugh ugh ugh ugh, że jeśli dojdzie już do takiego stanu... mogę ubiegać się o eutanazję.
- I chcesz tego ? Naprawdę ?
- Co ty się tak zacząłeś martwić nagle, co ?
- Mam swoje powody. - chłopak odwrócił wzrok.
- Shikamaru... Gdzie Tamayo ?
- Śpi.
- Posłuchaj...
- Przysuń się.
Dziewczyna zrobiła to, o co prosił ją chłopak, a następne poczuła ciepło i silne męskie ramiona. Brunet przytulił ją, a ona jego po pewnej chwili również objęła rękoma.
Tę jakże romantyczną chwilę przerwał odgłos pukania do drzwi.
- Kto to teraz ? - chłopak puścił dziewczynę i podszedł otworzyć drzwi. - Tsunade- sama ?! - powiedział w progu. - Co pani tutaj robi ?
- Jest tutaj Temari ?
- Tak.
- Muszę z nią pogadać.
- Jasne, proszę. - Shikamaru wpuścił Hokage do domu i zamknął drzwi.
Oboje usiedli na łóżku.
- Temari. Ino powiedziała mi, co rzuciłaś wychodząc z domu. Teraz ?
- Ale co powiedziała ?
- Chcesz umrzeć.
Dziewczyna popatrzyła na chłopaka, który wstał i walnął pięścią w ścianę.
- Dla-czego ? - głos mu się załamał.
- Shi- ugh ugh ugh ugh ugh ugh - dziewczyna zaczęła się dusić.
- Cholera ! - krzyknął Shikamaru. - Ona się wykończy !
Tsunade-sama przystąpiła do działania. Rozkazała Temari odkaszlnąć kilka razy, po czym walnęła kilka razy dziewczynę między łopatkami, lecz ta nie odzyskiwała oddechu. Chwilę potem straciła przytomność.
- Cholera, trzeba ją przenieść do szpitala. Szybko! Weź ją !
Brunet podniósł dziewczynę i razem z Tsunade pobiegli do szpitala znajdującego się parę ulic dalej.
W szpitalu Temari od razy została podłączona pod tlen. Z początku nie chciała leżeć w łóżku, ale z dnia na dzień była coraz słabsza. Wzrok jej się zmieniał, coraz częściej się dusiła, ciężko oddychała. Mizerniała w oczach.
- Temari, Ty nie oddajesz moczu, prawda ?
Blondynka pokręciła głową. Była coraz słabsza.
Spędziła w takim stanie 3 tygodnie. Chłopak był przy niej dzień i noc. Opiekował się nią, ocierał jej łzy. Siedział z nią w jej najgorszych chwilach. Tak bardzo się o nią martwił. Tak bardzo chciał by żyła, by spędziła z nim całe życie. Ale ona umiera. Umrze już za parę dni. To wprawiało chłopaka w smutek. Nawet nie mógł jej pocałować. Codziennie podłączona do tlenu leżała bezwładnie na łóżku. Czasem ruszyła się. Codziennie trzymała Shikamaru za rękę. Codziennie widział, jak ona upada. Jak staczała się na dno.
- Chyba to jeszcze nie Twój czas. - zakomunikowała Tsunade po miesięcznym pobycie Temari w szpitalu. - Jednak posiedzisz jeszcze z tydzień w szpitalu, potem Cię wypuścimy.
- Tsunade-sama...
- Tak ?
- Zawiadomcie Gaare i Kankuro.
- Dobrze.
3 dni później.
- Temari chce eutanazji. - oświadczyła Tsunade.
- Co ? Jak to ? Dlaczego ? - dopytywał się starszy brat Temari.
- Ona nie wie, że musicie się na to zgodzić. Inaczej jej tego nie przyznam. Przemyślcie to.
Pół godziny później.
- Temari. Twoi bracia przybyli.
- Niech wejdą.
Do sali weszli Gaara, Kankuro oraz Tsunade.
- Cześć Temari. Witaj Shikamaru. - powiedzieli chórem bracia.
- Witajcie. - odpowiedział Shikamaru.
- Miło mi was widzieć.
- Żarty sobie robisz ?
- Ugh ugh ugh. Nie daję już rady.
- I chcesz się zabić ?
- Lepsze to niż powolne czekanie na śmierć. Mogę umrzeć nawet za tydzień. Więc po co się męczyć.
- Temari... zaczął Shikamaru, lecz wiedział, że ona ma rację.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Nie zgadzam się. - Kankuro walnął pięścią o stół. - Tak nie może być.
- Też się nie zgadzam.
- Co ?!
- Tem, spokojnie. - Nara próbował ją uspokoić.
- Temari, nie mogę się na to zgodzić.
- Co ?! Przecież mówiłaś ugh ugh ugh ugh ugh ugh ugh ugh że możesz to zrobić. Jestem dorosła i mogę robić co chce !
- Teraz zachowujesz się jak dziecko.
- Zamknij się !
- Temari ! - Tsunade podniosła głos. - Rozmawiałam z Twoimi braćmi i nie mogę tego wykonać.
- Ale...
- Nie, Temari.
- Pieprzcie się.
- Co ? - spytali chórem.
- Pieprzcie się. Nie będę tego ukrywać. Chcę umrzeć. Męczę się. Gdybym tylko miała więcej siły.
- Temari, przestań. Bo będzie źle. - zagroził Kankuro.
- W tym szpitalu jest milion sposobów na zabicie się. Chociażby głupi nóż na obiad !
- I tak go nie jesz.
- Jeśli nie chcecie mnie zabić, zrobię to sama !
- Zamknij pysk ! - krzyknął Kankuro.
Zdziwione towarzystwo popatrzyło na bruneta. Temu poleciała łza i z uśmiechem powiedział:
- Nie chcę, aby moja kochana siostra popełniła samobójstwo.
- Nie chcę, aby moja kochana siostra popełniła samobójstwo. - powtórzył Gaara.
- Nie chcę, aby moja kochana dziewczyna popełniła samobójstwo.
Tsunade westchnęła.
- Nie chcę, aby moja pacjentka popełniła samobójstwo.
Temari odwróciła wzrok. Nara podniósł dziewczynę, posadził na swoich kolanach i przytulił głaszcząc po głowie.
- Jeśli oni się nie zgadzają, to nie mogę. Nie mówiłam Ci tego wcześniej.
- Ro - ugh ugh ugh ugh ugh ugh - ro - ugh ugh ugh ugh - rozumiem. - powiedziała.
- Słuchaj Temari. Powinienem wrócić. To, że wyszedłem, to był wyjątek. Jako Kazekage...
- Że co ?
- To.
- Aha.
- Ej.
- Spoko.
- Ale..
- Wszystko jest okej.
- Na pewno ?
- Wszystko jest okej.
- Temari...
- Jest dobrze.
- Przepraszam.
- Powinieneś zrobić to parę miesięcy temu.
- Co ?
- To.
- Przeprosić ?
- To też.
- Więc co ?
- Przyjść. Umieram.
- Przepraszam.
- Ok.
Po chwili ciszy Gaara wstał, przytulił siostrę i wyszedł.
- Wybacz mu. Jet strasznie otępiały. Przez te wszystkie miesiące nie umiał żyć normalnie. Może nie pokazuje tego na zewnątrz, ale w środku jest strasznie zdruzgotany i nie wie co ma robić, nawet władzy nie sprawuje sam. Myślę, że nie dopuszcza do siebie myśli, że... że umrzesz już niedługo.  Ale w środku jest smutny. On Cię serio kocha. - powiedział Kankuro.
- Jestem dla niego ważna choć nie okazuje tego.
- Dokładnie. I hej, nie mogę zostawiać go samego. Zachowuje się wtedy dziwnie. Przepraszam.
- Dziękuję.
- Za co ?
- Za wszystko. Za całe życie.
- Wszystko okej ?
- Tak.
- Przecież umierasz. Jak wszystko może być okej ? - chłopakowi popłynęły łzy, ale uśmiechał się.
- Ty też umierasz. przecież wszyscy umierają. Nie czujesz, jak życie Cię zabija ? jak umierasz z dnia na dzień ?
- Przykro mi.
- Mi też.
- Muszę iść. - chłopak wstał, przytulił siostrę, pocałował w polik, po czym podszedł i stanął w progu. - Jeszcze się zobaczymy. - I wyszedł.
- Ja też się zbieram. - powiedziała Tsunade i wyszła.
- Ale ja zostanę. - oznajmił Shikamaru i położył dziewczynę w łóżku. Była słaba.

Komentarze

  1. T^T
    Co mam napisać skoro odjęło mi mowę :(

    OdpowiedzUsuń
  2. to opowiadanie jest dziwne z kazdym rozdziałem coraz bardziejn

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 20. Why didn't she tell me ? Shikatema.

Część 10. Why didn't she tell me ? Shikatema.

Część 3. Why didn't she tell me ? Shikatema.