Część 18. Why didn't she tell me ? Shikatema.

[Kankuro]
Przyszedłem do szpitala. Zastałem Shikamaru, w pełni świadomego, trzymającego Temari za rękę. Płakał. Podszedłem do niego spokojnie i położyłem mu rękę na ramieniu.
- Moja kolej.
- Nie chcę jej zostawiać.
Jestem facetem, musiałem to przyznać. Nawet jeśli to moja siostra. Była piękna.
- Rano będziesz musiał wytłumaczyć się rodzicom.
- Co? Co im powiedziałeś?
- Pominąłem kwestię tego, kto jest ojcem dziecka. jednak na koniec rozmowy powiedziałem, żeby zapytali się Ciebie o Temari. Powiedz im. Skoro dziecko żyje, to się urodzi. Nie możesz tego ukrywać.
- Stary, ojciec mnie zabije.
- Trzeba było o tym myśleć tamtej nocy. Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić.
- Ciesz się, że to ja.
- Dlaczego?
- Bo ja jej nie zostawię.
Uśmiechnąłem się.
- Masz moje ubranie.
- Tak. Twoja mama mi je dała.
- Okej.
- A tak a propo, co robiliście?
- Nic.
- A co się kryje pod nic?
[Retrospekcja (Bo Aki brakowało tego w poprzednim rozdziale XD To masz takie mini.)]
- Temari, mam nadzieję, że z tobą wszystko okej. I tak jesteś piękna. Nawet bez włosów.
[...]
Shikamaru trząsł się. Jego oczy były przerażone. Płakał.
- Błagam, pamiętaj mnie, Tem. Błagam.
[...]
Nagle pielęgniarka weszła do pokoju. W ręku trzymała tackę z lekarstwem. Podeszła i podała Temari lek.
- Hej, czemu tak tutaj siedzisz? - zagadała mnie.
- Muszę.
- Ktoś ci każe? 
- Serce mi każe.
- Wszystko jasne. Jesteś zakochany.
- Tak, chyba tak.
- Czyli to ty jesteś ojcem dziecka?
[Koniec retrospekcji]
- Pod nic, kryje się nic.
- Shikamaru.
- No nic, serio.
- No okej.
- Myślisz, że jak się wybudzi, będzie nas pamiętać?
- Mam taką nadzieję.
- Kocham ją.
- Wiem, wiem. A teraz idź do domu, prześpij się. I rano opowiesz rodzicom o dziecku i przyjdziesz. To tylko parę godzin, chyba umiesz tyle wytrzymać.
- Jasne. To idę.
Patrzyłem jak się zachowa. Czy się obejrzy. A on podszedł do Temari i pocałował ją.
- Wrócę jutro.
I poszedł nie odwracając się. Istnieje zasada, że jeśli się odwrócisz, nie odejdziesz. No ale on nie odchodził na zawsze. Ale dla zakochanego to ja wieczność.
[Shikamaru]
Poszedłem do domu. Wchodząc usłyszałem głos ojca:
- Podobno masz nam coś do powiedzenia.
- Kochanie, nie zamęczaj go. Jutro o tym porozmawiamy.
- Eh, dobra. Chodź synu, prześpij się.
- Ugościliście Kankuro?
- Tak.
- Dziękuję.
- Przykro nam z powodu Temari. - powiedziała moja mama.
- Tak, mi też.
- Kochanie...
- Chciałbym się umyć. Potem pójdę spać. Wy też idźcie. - I poszedłem do łazienki. usłyszałem rozmowę rodziców:
- On strasznie cierpi.
- Ale my nic nie możemy zrobić. Chodź spać.
- A co z nim?
- Poradzi sobie. Jestem tego pewny.
- Shikaku, ale on ą kocha. A ona go nie pamięta. Do tego gdy go porzuciła i zaszła w ciążę.
- Życie czasem daje w kość.
Wyszedłem z łazienki bez koszulki.
- Mamo, tato.
- Tak?
- To ja jestem ojcem tego dziecka.
- Co?! - krzyknął ojciec.
- Miałem wam powiedzieć rano, ale skoro zaczęliście temat.
Mama podeszła do mnie.
- Shikamaru. Ty cierpisz jeszcze bardziej. - powiedziała. - Masz smutne oczy. Chcesz płakać. Płacz.
- Co? Nie.
Mama podeszła do mnie i przytuliła mnie, jak zawsze to robiła.
- Płacz. Ukryj twarz i płacz. - powiedziała, a ja rozbeczałem się jak dziecko.
- Dlaczego... to musiało stać się akurat jej? Dlaczego?
Płakałem długo i głośno, szlochałem przez dobre pół godziny, póki matka mnie nie uspokoiła.
- Już? Wszystko dobrze?
- Przepraszam.
- Nie masz za co. Tylko zastanawia mnie jak wychowacie dziecko.
- Mnie też. - dopowiedział ojciec.
- Przeprowadzę się do Suny.
- Znów wymyślasz!
- Tato, mówię poważnie.
- Obyś mądrze wybrał.
- Dzięki.
- No, umyj się i idź spać. Jutro przecież musisz do niej iść, prawda?
- Jasne. - otarłem łzy z twarzy i wchodząc do łazienki powiedziałem:
- Dziękuję.
Gdy matka już poszła usłyszałem jeszcze głos ojca:
- Lepiej, żebyś o niej zapomniał.
Umyłem się i udałem się w objęcia Morfeusza.
Rano, gdy wstałem, poszedłem od razu to łazienki. Następnie za świetnym zapachem udałem się do kuchni.
- Witaj kochanie. - powiedziała mama. - Zrobiłam Ci śniadanie i kawę. Na dobre rozpoczęcie dnia. Mam nadzieję, że już Ci lepiej.
- Wczorajszy wieczór powinien zostać zapomniany.
- Nie przesadzaj. Siadaj i jedz.
- Dzięki. - usiadłem i wziąłem pałeczki do ręki. - Ale nie wiem, czy uda mi się cokolwiek przełknąć.
- Spróbuj.
Chwyciłem kawałek bekonu i włożyłem go do ust. O dziwo, połknąłem go, uprzednio przeżuwając.
- Widzisz. Gdy jest się głodnym, to zje się.
Szybko zjadłem resztę śniadania i popiłem kawą. Poszedłem do pokoju się ubrać. Założyłem czarną koszulkę, również czarne spodenki 3/4 oraz czarne sandały, po czym wybiegłem z domu krzycząc:
- Pa mamo!
W 5 minut dobiegłem do szpitala, po czym wpadłem do pokoju, gdzie Kankuro siedział przy Temari. Co innego mógł robić? Siedział i obserwował dziewczynę.
- Cześć Kankuro, Temari.. - powiedziałem.
- Witaj. - odpowiedział mi chłopak.
- I jak?
- Opowiedziałem jej prawie całe nasze dzieciństwo. Jaki to Gaara był kiedyś. Jak jako dziecko strasznie się go bała. Ciągle wydaje mi się, że ona zaraz otworzy oczy i powie, że już wszystko pamięta. Że się uśmiecha.
Westchnąłem, przysunąłem sobie stołek i usiadłem po drugiej stronie łóżka.
- Ojciec kazał mi o Tobie zapomnieć, ale nie ma słów które zniszczą cię we mnie.
Po jakimś czasie Kankuro poszedł odpocząć, a ja zostałem. Nie udałem się też na swój odpoczynek wieczorem. Siedziałem z nią jak najdłużej. Spałem na siedząco w szpitalu, póki nie dostałem łóżka. Trzymałem ją za rękę, przez wszystkie te dni.
Dwa tygodnie później.
- Minęły już dwa tygodnie, kiedy na się wybudzi?
- Podejrzewam, że jutro lub dzisiaj. Może nawet za chwilę.
- Oby miał pan rację, doktorze.
- Zawołajcie pielęgniarki, gdy zacznie się wybudzać.
- Jasne.
Siedziałem obok Kankuro. Oboje czekaliśmy na chwilę, w której Temari poruszy ręką, otworzy oczy, powie pierwsze słowo. Zupełnie jak przy dziecku.
Mijały godziny, a ona się nie wybudzała. przyszła pielęgniarka, by podać jej lekarstwo.
- Tym razem co to?
- Lek na wybudzenie. W tym stanie po nim powinna w ciągu pół godziny zacząć się wybudzać. To zalecenie doktora.
Uśmiechnąłem się. Nareszcie. Spojrzałem na Kankuro. On również był uradowany.
Lek został zaaplikowany.
- Zawołajcie, gdy da pierwsze znaki wybudzenia.
- Jasne.
Była godzina 19. 40 minut temu podano lek.
Siedziałem nieruchomo i trzymałem Temari za rękę. Zaraz, czy jej właśnie poruszyły się palce.
- Temari, borze. Kankuro, wybudza się chyba.
- Skąd wiesz?
- Ruszyła palcami. Na pewno się wybudza.
Powieki dziewczyny lekko zadrżały. Kolejny ruch palcami. Potem nadgarstkiem. Blondynka delikatnie otworzyła oczy, lecz zaraz je zamknęła. Powtórzyła tę czynność jeszcze kilka razy, po czym otworzyła je na dobre.
Przesunęła głowę i spojrzała na brata.
- Kankuro.
- Tak?
- Wiesz, Gaara ma chyba Matsuri, Ja mam Shikamaru, o ile jeszcze mnie chce, po tym jak kazałam mu spadać, a ty nie masz nikogo. To chyba przykre być samym. Prawda? Shikamaru. - odwróciła głowę w moją stronę - Dziękuję. Dziękuję wam obu.
Na twarzy Kankuro zagościł wielki uśmiech.
- Czemu się cieszysz Kankuro? - spytała Temari.
- Nie wierzę. Czyżby się udało?
- O czym mówisz? - byłem zdezorientowany.
- Temari, pamiętasz mnie? Co robiliśmy razem jako dzieci? Jak bałaś się Gaary? Twój test na chunina?
- Kankuro, do czego zmierzasz?
- Musi pamiętać. Skoro pamięta Matsuri. Nie wspominałem nawet o niej podczas wcześniejszej rozmowy, ani gdy była w śpiączce. Mówiłem tylko o mnie i Gaarze.
- Temari, a mnie pamiętasz?
- Czemu miałabym nie pamiętać?
- Temari, jejku. - wstałem i przytuliłem ją.
Ona odwzajemniła uścisk. Rozpłakałem się.
- Ojej. Pan beksa lala tęsknił za mną? - powiedziała.
- Widzisz Kankuro, mówiłem ci. Upierdliwa ona będzie zawsze.
- A tak a propo, dlaczego leżę w szpitalu w Konoha z obandażowaną głową...bez włosów?! Dlaczego nie mam włosów?! Co wyście zrobili?!
Nagle do pokoju wpadła pielęgniarka.
- Mówiłam, żebyście zawołali pielęgniarkę. Hej, obudziła się! - powiedziała, a następnie krzyknęła do reszty pielęgniarek. - Jak się czujesz?
- Dlaczego nie mam włosów?!
- Operacja tego wymagała, krwiak był rozległy na czubku głowy. Miałabyś wielkiego placka na głowie. Uznaliśmy, że lepiej, żeby włosy odrosły równomiernie.
- Operacja? Jaka operacja?
- Temari, co ostatniego pamiętasz? - zapytałem.
- Szłam do Konohy. I byli jacyś ludzie. Rzucili się na mnie. Walili o drzewa. I chyba tyle. Nic więcej nie wiem.
- Gdy cię zobaczyłem myślałem, że nie żyjesz.
- Było aż tak źle?
- Tak.
- Przepraszam.
- Za co?
- Że nie dałam rady.
- Przestań.
- Puściliście mnie samą, bo wierzyliście, że dam sobie radę, a nie dałam!
- Posłuchaj się brata i przestań. - powiedziałem.
- Shikamaru... pocałuj mnie.
- Co?
- Pocałuj mnie.
- Ale...
- Czy to problem?
- Tem, kocham cię.
I pocałowałem ją. Wręcz wpiłem się w jej usta. Na oczach pielęgniarek i jej brata. Kankuro mnie zabije. Chyba, że zobaczy jak szczęśliwa jest Temari. Oddawała pocałunki bardzo namiętnie. Położyła mi ręce na karku i przysunęła do siebie.
- Ja też cię kocham. Ale...
- Ale co?
- Kochasz mnie nawet bez włosów? Przecież muszę wyglądać tak okropnie.
- Wyglądasz pięknie. jesteś piękna. Nigdy to się nie zmieni.
- Shikamaru, z chęcią bym cię teraz zabił, ale nie zrobię tego, bo mojej siostrze będzie smutno.
- Ups?
Zaśmialiśmy się. Całą trójką.
- Dobra, teraz zabierzemy cię na badania.
Pielęgniarki wzięły łóżko i wywiozły do innej sali. A my czekaliśmy.
- Jestem szczęśliwy. - powiedziałem.
- Ja tak samo.
Temari nareszcie wybudziła się ze śpiączki, a do tego pamięta dużo rzeczy.

Komentarze

  1. Hejka!
    Dopiero teraz zauważyłam że doszła nowa notka! Imam taki zaciesz!! :D
    Po pierwsze: Bardzo dziękuję za to wspomnienie. (Choć moim zdaniem i tak było za krótkie -.-)
    Przez chwilę zaczęłam się bać, że ona się nie wybudzi, ale całe szczęście powróciła do świata żywych. ^^
    Ale ścięłaś jej włosy, a to już co najmniej karalne XP
    Rodzice Shiki przyjęli to lepiej niż przypuszczałam, ciekawe jakby moi zareagowali...
    Przynajmniej wiadomo, że Shika kocha ją za ten jakże upierdliwy charakter, a nie zniewalający wygląd. ;)
    No i zawsze mnie zastanawia czemu Gaara i Kankuro nie chcą by ich siostra miała chłopaka, może boją się że się im wyprowadzi z domu i nie będzie kogo do sprzątania...?...
    Dużo chakry!
    Aki
    Miło by było, gdybyś już niedługo pojawił się nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny ten rozdział. Ale ten błąd razi w oczy --> " borze"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja tak piszę, bo nie chcę, by to słowo kojarzyło mi się z Bogiem. :) Dla mnie to nie jest błąd. :)))))

      Usuń
  3. Fajnie. Widzę, że masz pomysł na swój blog, ale popełniasz jeden rażący błąd - za dużo dialogów za jednym razem. Chodzi mi o to, że praktycznie cały czas wprowadzasz wypowiedzi bohaterów. A więc więcej opisów!
    Zapraszam również na mojego bg z opowiadaniem :
    miedzy-miloscia-a-tesknota.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Przyda mi się taka opinia. Idę poprawić następny rozdział. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 20. Why didn't she tell me ? Shikatema.

Część 10. Why didn't she tell me ? Shikatema.

Część 3. Why didn't she tell me ? Shikatema.